poniedziałek, 12 marca 2012

Jeszcze parę słów odnośnie niedzieli...

Jak opuściliśmy Turdę, to przez jakiś czas szliśmy przez mało ciekawe okolice...
O dziwo, prognoza pogody okazała się być trafna i pogoda diametralnie się zmieniła, jak tylko zaczęliśmy naszą wyprawę. Przez cały dzień było szaro i pochmurno, ale to nic, my i tak cieszyliśmy się, że jesteśmy poza miastem.
Przez dłuższy czas wędrowaliśmy przez pola, pomiędzy wzgórzami. Minęliśmy ten namiot, robiący za dom dla Cyganów. Szkoda nam było tych dzieci...

Później stwierdziliśmy, że trzeba przyspieszyć i trochę zboczyć z tej ścieżynki, którą szliśmy, bo mimo żwawego tempa, mieliśmy kiepski czas, a chcieliśmy dotrzeć do tej doliny i zacząć się zbierać około 16.
Zaczęło się robić stromo i dziko, łaziliśmy po jakichś pagórach, wśród czepiających się ubrań roślin.

Nagle dobiegło nas szczekanie, a akurat z Uli szłyśmy na samym końcu, w pewnej odległości od reszty.. Chłopcy tylko powiedzieli, żeby zniknąć tym psom z oczu i się nie zbliżać. Były to dwa lub trzy spore psy pasterskie. Robią się dość agresywne, kiedy jesteś na ich terenie. Udało nam się szczęśliwie nie spotkać z ich zębami (czego się mocno obawiałam, wiedząc jak psy czasem na mnie reagują. Nie wiesz, o czym mówię, to spytaj Frodo, psa sąsiadów). :)

Dogoniłyśmy resztę, mieliśmy krótką przerwę. Tony był w swoim żywiole, biegał po tych pagórach, gdzieś wysoko i daleko. Później przedzieraliśmy się przez pole jakiegoś farmera, błota prawie po kolana, buty takie ciężkie, że aż ledwo można było iść... No i w końcu zaczęła się ta nasza dolinka pojawiać na horyzoncie.

A jak było w dolinie, to już sami zobaczcie:


Kolejny most

















Jedna z wielu jaskiń, do paru nawet da radę się dostać

Coś dla IzaPol. Wybieramy się tam w maju?




Bitwa na śnieżki

IzaPol, widzisz co oni robią?

Lodowa przeszkoda. Jedna z wielu :)




Czad! C'nie?


Rzeka płynie przez dolinę





2 komentarze: